CalPolonia >> Artykuł
Rozdzióbią was kruki, wrony

Data wstawienia: 23 czerwca, 2020

„Choć jedną z przyczyn upadku Polskiego Kraju Narodowo-Terytorialnego na Litwie był brak zdecydowanego wsparcia Polski, nie wolno zapomnieć i o naszych własnych winach. To my sami utrwalamy naszą klęskę z 1991 r. To, że Litwini chcą przemilczeć tę sprawę jest dla nas oczywiste, ale dla czego dla nas samych – Polaków Kraju Wileńskiego temat autonomii stał się tematem tabu?! Dlaczego my sami nie potrafimy o tym mówić, nie potrafimy tego żądać? Przecież to nasze elementarne prawo i praktyka instytucjonalna wielu państw Europy. A jednak tematu autonomii boją się jak ognia wszyscy polscy działacze starszego pokolenia, wśród nich ci, którzy byli wśród uchwalających PKN-T. Czy młode pokolenie też będzie milczeć, czy odważy się wypowiedzieć to co dla starszych i dla władz jest w tej chwili nie do pomyślenia? Pewne jest, że młodym czas o tym pomyśleć (A. Olechnowicz Polacy na Litwie Fronda.pl 9.9.2014).

Należy w to wątpić, że bez zachęty do tego ze strony przywódców polskich na Litwie oraz Polski i społeczeństwa polskiego nie przyjdzie im to do głowy. Wśród Polaków na Litwie widzę brak woli do walki o należne im prawa. Mamy tu kolejny dowód na to, że historia lubi się powtarzać.

Odnośnie tytułu tego rozdziału: kruki to Litwini, a wrony to rządy polskie po 1991 r.

Edmund Jakubowski, w latach 1936-39 redaktor dziennika „Dzień Polski” w Kownie charakteryzując społeczność polską na Litwie Kowieńskiej napisał m.in.: że Polacy na Litwie Kowieńskiej byli zjednoczeni w walce z rządem litewskim o swoje prawa. „Ale przy tym wszystkim była pewna niemrawość. W obronie polskich interesów unikano prowokacyjnych wystąpień i ostrych konfliktów z władzami. Już na emigracji były naczelnik litewskiej policji ocenił to następującymi słowy: „Znaczna część polskiej mniejszości nie była lojalna, ale tylko potencjalnie, więc w praktyce mieliśmy z tą grupą ludności mniej kłopotu niż z wielu innymi”” (Polonia litewska „Tygodnik Polski” 22.12.1979, Melbourne).

Czyli Polacy sami pracowali na swoją zagładę!

Niestety, ta niemrawość jest także cechą współczesnych Polaków na Litwie – teraz z Wilna i Wileńszczyzny oraz ludzi pochodzących z Litwy Kowieńskiej, Wilna i Wileńszczyzny, którzy mieszkają dziś w Polsce. Według mnie, z czym z pewnością zgodziło by się ze mną wielu znawców tematu, ta niemrawość polskich przywódców na Litwie jest również i dzisiaj największym wrogiem polskości w tym kraju, bo Polacy idą potulnie jak barany na rzeź. Siedzenie cicho jak mysz pod miotłą i cichutkie utyskiwanie na swój los nie polepszyło bytu żadnej mniejszości narodowej w żadnym państwie. Można zrozumieć ostrożność Polonii kowieńskiej, bo władze smetonowskie nie bały by się użyć brutalnej siły – włącznie z użyciem broni palnej przeciwko protestującym Polakom, tym bardziej, że również niemrawe władze polskie – mające miękkie serce dla Litwy, prawdopodobnie nie stanęły by w obronie mordowanych rodaków, tak jak nie protestowały przeciwko stalinowskiej tzw. „operacji polskiej NKWD” w latach 1937-38, podczas której wymordowano 111 091 Polaków na Białorusi i Ukrainie. Jednak dzisiejsza Europa i Litwa są inne. Litwa będąc członkiem Unii Europejskiej i NATO nie mogła by sobie pozwolić na brutalne tłumienie protestów prześladowanych Polaków. Nawet jakby ciągle niemrawa Warszawa milczała, to lewacka Unia Europejska, która jak dotychczas olewa deptanie spraw praw obywatelskich Polaków na Wileńszczyźnie przez Litwinów (tacy to demokraci i obrońcy praw człowieka!), była by w końcu zmuszona zainteresować się protestami Polaków i reakcją strony litewskiej. Po prostu trzeba mieć jaja i odwagę. Polacy w 1918 r. wywalczyli sobie wolność tylko dlatego, że mieli odwagę walczyć o swoje prawa narodowe. A na Litwie cichutko siedzą. Bowiem czy były jakieś wielkie i koniecznie głośne pokojowe demonstracje Polaków (w samym Wilnie mieszka 90-100 tys. Polaków, więc w demonstracji mogłoby wziąć udział 50 tys. Polaków)?; czy zastosowane rewolucyjne metody walki (weźcie przykład z kochanego przez was Józefa Piłsudskiego). Nie! A przecież to co wyprawiają Litwini z Polakami na Wileńszczyźnie woła o pomstę do nieba. Więc Litwini zadowoleni z tego robią swoje. I swój cel osiągną przy bierności Warszawy i Unii Europejskiej oraz nieba, co by wskazywało na to, że jego wcale nie ma albo ma wszystko w nosie co się dzieje na Ziemi (bo gadanie „Pan Bóg nie rychliwy, ale sprawiedliwy” jest tyle warte dla zabitego człowieka co dla psa piąta noga. Weźmie im to dłużej niż miało to miejsce z Polakami na Litwie Kowieńskiej, ale zniszczą także Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie właśnie z pomocą samych tamtejszych Polaków i rządów polskich po 1989 r., które wierne antypolskiej i antykresowej doktrynie Jerzego Giedroycia (ani to Polak – chociaż uważał się za Polaka, z pasją lał pomyje na Polskę i Polaków, ani Litwin – chociaż przyjął obywatelstwo litewskie i najwyższy order litewski, ani Białorusin – chociaż urodził się w białoruskim Mińsku, ani Rosjanin – chociaż ożenił się z Rosjanką i dużo w nim było rosyjskości, ani Ukrainiec – chociaż był ślepym kochankiem Ukraińców: taki ni pies, ni wydra, który narzucił Polakom w Warszawie swoją politykę kresową/wschodnią) pozwalają krukowi biesiadować!

Można tu śmiało przywołać powiedzenie: „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”, czyli kochani Rodacy w Wilnie: jesteście sami sobie winni kłopotów, które na was spadają od Litwinów. Weźcie przekład z garstki Litwinów (5 tys.) mieszkających na polskiej Suwalszczyźnie – z hukiem wywalczyli sobie królewskie życie w Polsce, wszystko to co chcieli; 20 lat walczyli z hukiem o mszę litewską w bazylice sejneńskiej (Litewskie skargi… „Kultura” Nr 4 1973, Paryż), aż wywalczyli. 100 tysięcy Polaków w Wilnie nie potrafi wywalczyć sobie mszy polskiej w arcypolskiej katedrze wileńskiej! Mój powyższy obszerny tekst o prześladowaniu polskich katolików w archidiecezji wileńskiej wysłałem także do redakcji „Kuriera Wileńskiego” w Wilnie. Przypuszczam, że każda inna gazeta prawdziwie domagająca się respektowania przez władze litewskie należnych Polakom i polskim katolikom tzw. praw człowieka przedrukowała by ten artykuł, tym bardziej, że był wysłany m.in. do arcybiskupa wileńskiego Gintaras Grusasa, prymasa Polski i Nuncjatury Apostolskiej w Warszawie i rządu „polskiego”. Tymczasem redaktor naczelny „Kuriera Wileńskiego”, Roman Mickiewicz ani go nie przedrukował, ani nawet nie podał o nim najmniejszej informacji, ani w ogóle nie potwierdził jego odbioru. Nie zauważyłem w „Kurierze Wileńskim” także żadnej wzmianki o mojej książce Polskie Wilno 1919-1939, wydanej w Toruniu w 2019 r. i znanej w Wilnie. Chyba dlatego, że dla nacjonalistów litewskich polskie Wilno w latach 1919-39 po prostu w ogóle nie istnieje.

Jak mówią Rosjanie „napluć i przykryć matą” na taką „polską” gazetę!

Jak się nie ma jaj i odwagi, to po co sobie i innym ludziom zawracać głowę? Najlepiej od razu „wrócić” na litewskie łono – z Polaków stać się nacjonalistami litewskimi. I wówczas z pasją odwdzięczać się Warszawie za zdradę. Odpłacić im pięknym za nadobne, mówiąc z satysfakcją: plujemy na naszą polską przeszłość, a Warszawie: „sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało”!

Kiedy współcześni Polacy, a przede wszystkim rządzący Polską wreszcie zmądrzeją i zaczną naprawdę dbać o Polskę i polskie interesy narodowe, a tym samym o swoje własne interesy?!



Marian Kałuski

Jest to fragment obszernej książki (ok. 700 stron) o zagładzie przez Litwinów 250-tysięcznej społeczności polskiej na Litwie Kowieńskiej w latach 1918-68 i o realizowanej od 1945 roku zagładzie Polaków w Wilnie i na Wileńszczyźnie z poparciem wszystkich władz „polskich” od 1989 roku


Źródło: Marian Kałuski
Martin Transports International
AzPolonia